"Ponad wszystkie cnoty jaśniała u o. Rafała wielka, niezgłębiona, często niepojęta miłość. Była ona zarazem potężną bronią, którą podbijał, rozmiękczał, nawracał serca. Była ta miłość u Niego przyrodzona, była, można powiedzieć, treścią Jego istoty, jego ja. Ale ta przyrodzona miłość była spotęgowana i kierowana w następstwie miłością nadprzyrodzoną, z wiary płynącą. Nieraz On sercu własnemu, miłości przyrodzonej wydawał wojnę, powodowany miłością nadprzyrodzoną.Ta walka była niejednokrotnie źródłem Jego największych umartwień i cierpień. Ileż razy widziałem, ileż mam na to dowodów, że nie chciał On sercu swemu dogadzać; raczej trzeba Go było zmuszać do tego, by zrobił małe ustępstwo dla jakiejś małej pociechy, przyjemności, upodobania własnego; inaczej figlów rozmaitych używał, by się od tego wykręcić, by sobie nie dogodzić. Ale gdy raz się Go do tego zmusiło, to twarz rozpromieniona, złoty humorek, pełne delikatności dowcipne słówka okazywały, jak umiał się niewinną radością cieszyć, jak nie tylko, że nie miał serca wyziębionego ani przez wiek, ani przez okoliczności, ani przez życie klasztorne zamknięte, lecz przeciwnie, jak podziwiać należało świeżość uczuć Jego dla wszystkich znajomych, przyjaciół, krewnych zachowaną."
Z książki "Wychwalajcie mężów sławnych" Świadectwo Ks. Jerzego Kalinowskiego o Świętym Rafale Kalinowskim.